niedziela, 23 grudnia 2012

Marion, maseczka - biała glinka

Dostałam pewnego razu do przetestowania maseczkę Marion, biała glinka. Ogólnie nie używam takich produktów, bo nie wierzę w to, że po jednym stosowaniu z moją cerą może stać się coś lepszego. Jednak oczywiście, postanowiłam spróbować.



Preparat ten - biały proszek, rozmieszałam w małym kubeczku. Po dodaniu wody wystraszyłam się, że nie starczy tego na całą moją twarz. Jakie było moje zaskoczenie, iż użyłam go nie tylko na moją twarz, ale również na twarz mojej mamy. Dodatkowo, wystarczyłoby, aby użyć go jeszcze na jedną osobę! Specyfik ten nakładałam paluszkami, co było nie lada wyczynem, jednak dałam radę! Produkt miał być bezzapachowy, jednak ja po nałożeniu go czułam zapach kleju do tapet, natomiast moja mama rumianku. Każdy najwidoczniej odczuwa coś innego. Trzymałam maseczkę 20 minut, minusem jest to, że po stwardnieniu osypuje się lekko.  Po zmyciu maseczki twarz była widocznie gładsza, jednak uważam, że trzeba go częściej stosować, aby zauważyć trwałe efekty. Produkt ten znajduje się w saszetce, która jest rewelacyjnie opisania, ma podane dokładnie, co trzeba zrobić, aby nałożyć ją na twarz. Nie miałam z tym żadnego problemu.Maseczka kosztuje ok. 2,50 zł, więc myślę, że nie aż tak strasznie drogo, aby wypróbować :))

Wiem, wiem, straszę, jednak chciałam Wam pokazać efekt, jaki uzyskałam po nałożeniu :))

5 komentarzy:

  1. Chętnie wybiorę tę maseczkę przy następnych zakupach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zachęcam :) jednak podczas rozrabiania najlepiej nie wsypywać całości, tylko zostawić na przynajmniej 2 razy :)

      Usuń
  2. no mi by się na pewno przydała! Skorzystam!
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam,bardzo fajna- na marginesie super fotka :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na moim blogu.
Czytam każdy komentarz i chętnie komentuję Wasze blogi.
Pozdrawiam,
Anita