sobota, 30 stycznia 2016

Mgiełka, bath&body work

Produkt zamknięty jest w miłe dla oka, wysokie opakowanie. Nie jest szklane, dzięki czemu nie stłucze się. Atomizer działa bez zarzutu i ładnie psika. Mgiełka ma rewelacyjny słodki zapach. Jest naprawdę przepiękny. Jednak utrzymuje się on strasznie krótko. Mam wrażenie, że nie wytrzymuje nawet pół godziny. Zawsze byłam ciekawa produktów tej firmy, jednak mając już je, widzę, że nie są warte mojej uwagi. Mgiełka kosztuje ponad 40zł. Za tą cenę mam naprawdę ładny perfum, który utrzymuje się długo. 


Tutaj jedynym plusem jest to, że opakowanie jest duże. Gdyby zapach wyczuwalny był dłużej, może zainteresowałabym się inną ofertą. Jednak w tym momencie nie mam takiej ochoty. Cieszę się, że mogłam ją przetestować dzięki spotkaniu blogerek, bo w innym wypadku, chyba bym się wściekła ;) Produkty tej firmy są trudno dostępne. Nie mają sklepu stacjonarnego i ich odpowiedzi na profilu wskazują na to, że nie będą mieć. Kosmetyki możecie zamówić np. poprzez Galerię, w których jest ten sklep, ale skąd wziąć cały katalog z cenami? To jest problem :) dla mnie jest to firma niewarta uwagi.


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!


_____________________________________________________________________


Kochani, proszę Was znów o kliknięcie w link! 

Wystarczy, że wejdziecie w link, poczekacie 10 sekund i wyłączycie.
Jeśli tak naprawdę nie klikasz, nie trudź się i nie pisz komentarza ;)
Za poprzednie kliki oraz teraźniejsze, serdecznie dziękuję!

czwartek, 28 stycznia 2016

DRESSLINK WISHLIST

Pewnie zauważyłyście, że na blogach króluje teraz taki temat. I ja się do niego dołączam, ponieważ na zagranicznych stronach można znaleźć mnóstwo rzeczy, tańsze o połowę albo i więcej, niż te w naszych sklepach. 
Nie będę owijać w bawełnę. Pierwsza współpraca za niedługo będzie "szła" do mnie, ale żebym mogła uzyskać coraz to korzystniejsze, muszę liczyć na Waszą pomoc i wejścia w linki :)
Postaram się przygotować zdjęcia, które mogą Was zainteresować.

Sama przejrzałem dość dużo stron, wybierając produkty dla siebie. Naprawdę niektóre ceny powodowały u mnie wielkie "wow". Aż chciałoby się mieszkać blisko ich sklepu!

Uwielbiam wszelakie pierścionki, a więc w moje oko wpadł niejeden. Jestem świadoma, że nie będzie wyglądać tak, jak na zdjęciach, ale jak.. za darmo, to czemu nie korzystać ;))


KLIK
KLIK
KLIK

 Ubrania również są przepiękne.. ciekawe jak na żywo ;)

KLIK


KLIK
KLIK

KLIK

Jako, że większość z nas to blogerki kosmetyczne - dla nas też jest mnóstwo tego.
Chociażby tanie ozdoby na paznokcie czy pędzle, które przypominają Hakuro.

KLIK

KLIK

Nie chce Was zanudzać, więc na sam koniec pokaże Wam dzisiejsze oferty za.. 0,01$!

KLIK

KLIK



Jeśli macie ochotę, możecie również zobaczyć torebki KLIK KLIK ,
buty KLIK KLIK,
czy też bieliznę KLIK KLIK

Wystarczy, że poklikacie w napisy "KLIK", zostawicie do załadowania się i wyłączycie.
DZIĘKUJĘ!


Czy macie doświadczenie z zagranicznymi sklepami?

środa, 27 stycznia 2016

Pianka do włosów odświeżająca kolor, Syoss

Troszkę Was zaniedbałam, ale nie miałam od paru dni czasu, aby napisać recenzję.|

Jak widzicie u mnie na blogu zmiany - mój nowy wygląd zawdzięczam Oli z bloga
Ma dziewczyna cierpliwość! Wydziwiałam ciągle, ale ostatecznie udało się trafić w mój gust :)
Mam nadzieję, że i Wam się podoba!

Przyznam szczerze, że gdy dostałam ten produkt, byłam bardzo zadowolona. Pomimo tego, że farbuję włosy, nie cierpię tego robić hehe. Czas tak szybko leci, że nie mam pojęcia, kiedy na mojej głowie znów pojawiają się odrosty. Przez to uwielbiam każdy produkt, który mogę szybko nałożyć, i który pomoże mi je ukryć. O tym preparacie czytałam nie za miłe opinie i sama się bałam go używać. Jednak spróbowałam i nie żałuję.  


Piankę nakłada się bardzo prosto, nie trzeba mieć w tym wprawy. Nie ma również żadnego problemu z wydobyciem jej. Przycisk się nie zacina. Należy jednak pamiętać, aby zakryć każde miejsce, by nie było różnicy koloru. Robię to po nałożeniu szamponu i odżywki. Pozostawiam ją ok. 5 minut i spłukuję. Ważne jest to, abyśmy nałożyli coś na ciało w stylu starego ręcznika czy też starej bluzki, bo może brudzić. Dłonie również są całe brązowe, jednak schodzi to przy pierwszym myciu.  




Po wysuszeniu nie mam żadnego problemu z włosami. Nie wypadają, nie są suche. Na całej długości nie widzę kolosalnej różnicy w kolorze, jednak na odrostach tak. Jaśniejsze miejsca są widocznie brązowsze, chociaż odstaję to od reszty koloru. Na szczęście nie jest to widoczne. Nie potrafiłam niestety uchwycić tego na zdjęciu. Kolor utrzymuje się u mnie do 3 myc, a pianka wystarcza na 4-5 razy. 


 Nie wiem jak sprawdzają się inne kolory, jakie mają krycie, jednak te jest ok. Możemy znaleźć go w promocji w Rossmannie za 14,99zł KLIK. W takim wypadku jednak wolę kupić farbę i mieć spokój na dłuższy czas niż 3 mycia. Jednak jeśli ktoś na mus musi zakryć brzydki odrost, jak najbardziej polecam.


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!




__________________________________________________________________________


P.S Mój nowy nick PSYCHODELAX3 :)

niedziela, 24 stycznia 2016

PRZERWA TECHNICZNA!

Kochani, zapraszam Was na mojego bloga za parę godzin.
W tym momencie oddaję go Oli z bloga http://aleksandra1308.blogspot.com/ ,
która zmieni szatę graficzną.

Już się nie mogę doczekać efektów!

Dajcie znać czy się podoba :)



czwartek, 21 stycznia 2016

Maska do twarzy, Iles du vent

Produkt zawarty jest w dosyć zwykłe opakowanie z nakrętką. Jednak muszę przyznać szczerze, że napisy zwracają wzrok. Na opakowaniu niestety nie znajdziemy informacji po polsku. Maskę nakładamy na twarz na ok. 15 minut. Po tym czasie resztę usuwamy wacikiem bądź wklepujemy w buzię. Specyfik nie brudzi. 




 Zapach po otworzeniu opakowania niestety w ogóle mi się nie podoba. Dla mnie po prostu śmierdzi. Po nałożeniu na twarz jednak jest lepiej. Przeradza się w delikatny, lekko słodkawy, średnio wyczuwalny. Można powiedzieć, że maseczka to bomba witaminowa, ma świetny skład. Ekstrakt z winogron, hibiskus, masło kakaowe, masło shea, witamina E - coś cudownego! Jest w 100% naturalna - bez parabenów, chemicznych konserwantów czy też olejów parafinowych. Maska daje rewelacyjne efekty. Nawilżenie, wygładzenie, promienność. Buzia wygląda na wypoczętą!


 Dodatkowo, jeśli borykamy się z wypryskami czy podrażnieniami, mamy jak w banku, że to załagodzi. Natomiast na drugi dzień nasz problem jest dużo mniejszy. Nadaje się bardzo fajnie na ten okres, ponieważ buzia odzyskuje nawilżenie. Nie uczuliła, nie zapchała, nie spowodowała żadnych przykrości. Z początku stosowałam ją 2/3 razy w tygodniu, jednak zauważyłam, że po pewnym czasie wystarczył tylko raz. Jest mega wydajna, wystarczy nam spokojnie na 3 miesiące. Możemy dostać ją teraz w promocji za 69zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

wtorek, 19 stycznia 2016

UWAGA!! Maska do włosów, GlySkinCare

Na mojej półce w łazience królują maski Kallosa, przez to postanowiłam wybrać inną firmę. Produkt zamknięty jest w 300ml opakowaniu o cenie ok. 29zł KLIK . Maska jest lekko gęsta, nie przelatuje przez palce i dobrze się nakłada. Zapach średni, męski, nie przypadł mi do gustu. 



Na włosach trzymałam 15-20 minut, według zaleceń producenta. Na głowie miałam dodatkowy czepek. W tym czasie nie odczuwałam żadnych nieprzyjemności.. Aż do momentu zmywania.. Przy końcówkach włosów zauważyłam duży, dziwny kłak, który zwisał. Pociągnęłam lekko i w tym momencie.. wyszła dosyć spora suma włosów! Przestraszyłam się, bo nigdy czegoś takiego nie miałam. Przy żadnej odżywce, masce czy szamponie tego nie było. Wiadomo, coś zawsze wyleciało, bo to naturalne, ale nie tyle..  



Zastanawiałam się czy dać jej drugą szansę, aby po jednym razie nie pisać negatywnej opinii. I tak zrobiłam. Tutaj historia się powtórzyła. Mniej włosów wyciągnęłam, za to więcej ich było w wannie. Gdy kłaczki trochę przeschły, przeczesałam je i.. na moją nogę spadła kolejka kupka włosów! Myślałam, że oszaleję! Pierwszy raz w życiu takie coś mi się zdarzyło! 



Ostrzegam Was przed tą maską, jeśli nie chcecie zostać łyse! Producent na opakowaniu napisał, że została testowana dermatologicznie. Na kim? Na łysym facecie? Na psie albo kocie? Dodatkowo, po pierwszym myciu strasznie bolała mnie głowa, ale nie wiązałam tego z maską. Stało się to i teraz, więc już wiem, że to przez nią! Po wyschnięciu włosów masakrycznie śmierdzi. Chemicznie. Jakbym nałożyła płyn do ondulacji na włosy! Końcówki są mega przesuszone. Muszę ratować się dodatkowymi olejami. 



Nie wiem jak można wypuścić takie, przepraszam ale GÓWNO na rynek. Jeszcze w takiej cenie, za taką ilość. Ból głowy bym zniosła, zapach też, ale to, że mogę zostać łysa, już nie!! Dla mnie to jedno wielkie dziadostwo, które w tym momencie ląduje w koszu! Za możliwość przetestowania nie podziękuję, bo tyle włosów ile straciłam przez dwa razy, nie straciłam chyba w przeciągu dwóch tygodni!


P.S Śmiałyśmy się z Olą, iż może użyję ją do depilacji?
Skoro tak świetnie wylatują po niej włosy, to może będzie nowy hicior?
Chce któraś spróbować? :))

niedziela, 17 stycznia 2016

Fixing Powder, Wibo

Większość podkładów powoduje u mnie świecenie. Obojętnie czy to kryjący, czy nawet matujący. Potrzebowałam dobrego pudru, który zmatuje na dłuższy czas, a nie tylko na moment nałożenia. Tak oto wpadłam na produkt Wibo. Znalazłam go przy okazji promocji w Rossmannie. Porozmawiałam z Panią, która tam pracuje i poleciła mi właśnie ten produkt.  





Zamknięty jest w zwykłym, okrągłym opakowaniu. Troszkę problem jest przy nakładaniu, ponieważ sypię go na zakrętkę. Niestety, ale część pudru wysypuje się obok. Przy nakładaniu nie ma najmniejszego problemu. Specyfik jest wydajny i wystarczy niewielka ilość, aby oprószyć twarz. Rewelacyjnie matuje. Nie ma mowy o tym, aby nadawał twarzy sztuczność.



Bardzo ładnie pachnie. Jest transparentny, także pasuje dla każdego. Nie nadaje bowiem żadnego koloru. Nie wchodzi w pory ani nie zapycha buzi. Nie utrzymuje się na twarzy cały dzień, jednak jest to lepsze niż 3/4 utrwalaczy, które miałam. Jego cena to 10,39zł - bardzo niska za tą jakość. Jeśli macie problem ze świeceniem tak, jak i ja - polecam!

czwartek, 14 stycznia 2016

Perfumetka, Allinpackaging

Większość z Was na pewno wie, jak to wygląda, gdy musicie u kogoś zostać na noc lub gdzieś wyjeżdżacie. Pełna torba potrzebnych rzeczy + duża butelka perfum. Osobiście tego nie lubię i boję się, że mogę gdzieś uderzyć i cała zawartość się wyleje. Z pomocą przychodzi nam perfumetka. Z początku nie miałam pojęcia jak się ją napełnia. Szłam w dobrym kierunku, jednak nie udawało mi się. Dopiero z pomocą Oli zdołałam napełnić. 



Robi się to szybko, sprawnie i bez żadnej logiki. Z buteleczki perfum zdejmujemy nasz "psikacz" i zostaje sama rurka, natomiast z dołu perfumetki umieszczona jest gumka, którą naciskamy rurkę - w tym czasie perfum wtłaczany jest do środka. I na tym koniec!
Atomizer bardzo sprawnie działa, nie zacina się. Daje nam dosyć pokaźną "mgiełkę" zapachu. 



Opakowanie jest bardzo trwałe. Wytrzymuje wszystkie warunki w torebce. Posiada odsłonięty fragment, dzięki któremu widać ile specyfiku zostało nam w środku. Przy takich kilku sztukach, możemy mieć swoje zapachy w każdej torebce! Dla mnie to świetna sprawa na każdą okazję! KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!




P.S Polub moje zdjęcie, będę wdzięczna! :*

https://www.instagram.com/p/BAhYR85ESDj/

wtorek, 12 stycznia 2016

Sól z morza adriatyckiego, Kosmed

Jak pewnie zauważyliście, ostatnio u mnie bardzo dużo produktów do kąpieli. Tak się złożyło!
Kolejny to sól morska - czyli teraz coś, co działa na nasze zdrowie, a niekoniecznie jest miłe dla naszego nosa. Sól zamknięta jest w pięknym woreczku, z logo Kosmed.



Myślałam, że w środku nasypana jest bezpośrednio, jednak znajduje się ona w woreczku strunowym. Fajna sprawa, szczególnie, gdy ktoś zamawia przez internet. Producent zaleca, aby jednorazowo użyć 200g, jednak ja wsypuję troszkę mniej. Oczywiście trzeba trochę czasu aby się rozpuściła. Po wejściu do wanny czujemy małe kryształki, które nie sprawiają nam absolutnie bólu. Sól nie daje nam żadnego zapachu, jednak kąpiel jest bardzo przyjemna.


Ja osobiście czasem dodaję olejek, aby odpoczynek był przyjemniejszy. Regularne kąpiele powodują redukcję stresu, podnoszą zdolność koncentracji, opóźniają procesy starzenia się. Możemy sami sprawić sobie SPA w domu, nie musimy wydawać majątku, aby polepszyć nasze samopoczucie. Zauważyłam, że ciało po wysuszeniu jest delikatniejsze. Szczególnie moje nogi nie sprawiają już wrażenia mocno przesuszonych. Myślę, że każda z Was ( która ma wannę ), powinna zaopatrzyć się w taki produkt! Za 500g zapłacimy ok. 16zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

niedziela, 10 stycznia 2016

Produkt do wybielania zębów, Pure Lite

Gdy udało mi się dostać do testów tego produktu, byłam bardzo zadowolona. Chyba nie ma wśród nas nikogo, kto nie chciałby wybielić swoich zębów. Do aplikacji podeszłam według wskazówek producenta. 



Oczyszczenie zębów, a później włożenie wkładek do przegotowanej wody, aby dopasować je później do kształtu zębów. Tutaj zaczęły się schody. Wkładki dziwacznie powyginały się. Oczywiście woda była ciepła. Nigdzie nie znalazłam informacji, aby była zimna. Pomyślałam, że nie byłoby sensu, skoro mają "poddać" się kształtowi naszych zębów. Niestety stało się tak, że nie zostały uformowane. Przeniknęła mnie wściekłość i zaczęłam zastanawiać się co dalej. No cóż, jako tako umiałam je założyć tak, aby preparat był na zębach, więc dałam radę. 


 


Niestety, ale siedzenie 30-40 minut to była męczarnia. Wkładki tak dziwnie napęczniały, iż miałam wrażenie, że ktoś na siłę trzyma moją buzię otwartą. Za każdym razem było dokładnie to samo. Gdybym miała przejść jeszcze raz ten zabieg, na pewno bym ich nie moczyła. Wolałabym naturalny kształt, bez przerośnięcia, który na pewno lepiej trzymałby się na zębach. Muszę powiedzieć, że efekty są. Wiem, że na pewno byłyby lepsze. Koszt zabiegu to 69zł KLIK, jednak producent posiada też paski, które z wielką chęcią bym użyła! Jestem pewna, że wybielenie byłoby niesamowite!


Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

piątek, 8 stycznia 2016

Plastry Aqua Block, Salvequick

Nie wiem jak u Was, ale u mnie zawsze kupowało się te najtańsze plastry. Przeważnie te cięte z metra. Jednak była to czasem udręka, bo nożyczki nie dawały sobie z nimi rady i były całe postrzępione. Dodatkowo, kształt był tragiczny.. Trwałość również pozostawiała wiele do życzenia. 
W takim momencie, z pomocą przychodzą plastry Aqua Block. Pakowane są oczywiście każdy osobno. Swobodnie możemy je nosić w torebce. Pasek mają przeźroczysty, przez co widoczna jest tylko gaza, która znajduje się na ranie.  




Rzeczywiście są mega mocne i wodoodporne. Żadna woda nie była im straszna, nie odklejały się. Jedyna moja uwaga jest taka, iż trzeba zwrócić uwagę przy nakładaniu. Pasek często skleja się ze sobą, przez co praktycznie plaster jest do wyrzucenia. Jeśli założymy go tak, że np. końcówka się nam podwinie, również ciężko będzie nam to odkleić i wyprostować. Producent mówi, iż jest szybkogojący i myślę, że rzeczywiście coś w tym jest. 



Moja rana na drugi dzień nie była prawie w ogóle widoczna. Nie mam niestety zdjęcia "na mnie", ponieważ gdzieś się zgubiło :( a nie chcę czekać, kiedy znów się zranię ;) Cena to ok. 9,39zł np. tu KLIK, za 18 sztuk. Nie jest najniższa, ale produkt, który utrzymuje się tak długo, prawie w ogóle go nie widać i pozwala nam szybciej zagoić ranę, to jest to! Warto chociaż raz w niego zainwestować. 


Produkt dostałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!