środa, 28 października 2015

Nowa współpraca

Jak wiecie, rzadko kiedy dodaję zdjęcia współprac czy też wygranych konkursów. Jednak w tej jest coś, co mnie urzekło i postanowiłam to "coś" wrzucić.
Pierwszy plus jest taki, że mogłam wybrać to, na co miałam ochotę. Nie było mi narzucone, że dostanę taki produkt i koniec.. Słuchajcie, moje końcowe zamówienie wyniosło.. 107zł! Mnóstwo!
Drugim plusem jest przemiły kontakt z Pani Honoratą.
A trzecim plusem jest to "coś". Konkretnie chodzi o.. cukierki! Kiedy otworzyłam paczkę, estetycznie zapakowaną.. wyciągnęłam produkty i zobaczyłam dodatek w postaci ala mentosów, zrobiło mi się mega, mega przyjemnie! Niby niewielka rzecz, ale jak może poprawić nastrój. Wystarczyłaby sama karteczka z uśmiechem.. Jednak to jest coś, co ktoś osobiście wkłada do naszej paczuszki. Coś od serca. Mnie to urzekło.


Osobiście noszę soczewki od bardzo dawna. Przeważają u mnie jedne, więc jestem ciekawa jak będą sprawować się wybrane przeze mnie. Do przetestowania otrzymałam soczewki podkreślające kolor, do ciągłego noszenia oraz płyn do soczewek z ekstraktem z rumianku i świetlika. Produkty otrzymałam dzięki https://www.domsoczewki.pl/
Opinie za jakiś czas!

wtorek, 27 października 2015

Jak to jest z tym Halloween?

Dziewczyny, uwierzcie mi, ale nie mam pojęcia kiedy ten czas biegnie.. odkąd przyjechałam znad morza, brakuje mi go na cokolwiek. Niby na razie nie pracuję, szkołę mam tylko w piątki, ale chodzę na siłownię, tata jest w szpitalu, przez co jeździmy do niego. Wożę mamę, bo bez taty nie ma jak, a do niedawna jeszcze mój facet miał l4 i prawie codziennie z nim siedziałam. A chcąc nie chcąc, dochodzą do tego jeszcze obowiązki domowe. Nie mam pojęcia kiedy przemija cały tydzień.. Patrzę, a tu prawie od tygodnia żadnej notki! Na Waszych blogach też jestem niezwykle rzadko.. Powiem szczerze, że mnie to męczy i nie raz sobie mówię, że znajdę czas, aby przysiąść i to nadrobić. Widzę to szczególnie po komentarzach.. Jest Was strasznie mało, ale wiem, że to moja wina. Nie wiem kiedy ta sytuacja się zmieni, ale chciałabym w końcu powrócić do blogowania tak, jak kiedyś..

Dzisiaj o Halloween. Jako Katoliczka, zasadniczo nie obchodzę tego święta. Jednak nie przeszkadza mi ono i lubię oglądać przebrania, dekoracje czy też wypieki z tego powodu. Sama bardzo rzadko w tym uczestniczę. Chyba, że obywa się jakaś dyskoteka bądź inna impreza - ale chyba jeszcze nigdy nie brałam udziału, przebierając się. No chyba, że w podstawówce ;) jestem zdania, że to święto nie może przesłonić nam naszych Wszystkich Świętych. Osobiście nie otwieram dzieciom, które przychodzą i krzyczą "cukierek albo psikus". Nie bawi mnie to ani nie skłania do brania w tym udziału.

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? bierzecie udział? czy to dla Was "temat", który jest, bo jest?



środa, 21 października 2015

Pomarańczowa herbatka - twarde perfumy, Pszczela Dolinka

Nigdy prędzej nie miałam do czynienia z perfumami w słoiczku.. Zawsze kojarzyły mi się z tymi w butelkach, z atomizerem. Jednak zastanawiało mnie jak wygląda mieć taki specyfik zamknięty w małym opakowaniu. Po odkręceniu wydobywa się bardzo mocny, przyjemny zapach. Lekki cytrus połączony z przenikliwą słodyczą. Z początku pomyślałam sobie "taki mały produkt, nie może przecież dać nam za dużo aromatu". Jednak to typowo powierzchowna myśl.


 Już po nałożeniu niewielkiej ilości na nadgarstki, uniosła się przyjemna woń. Woń, która otulała cały pokój. Po posmarowaniu obszaru za uszami, wszystko dotarło do mojego nosa. Zapach bardzo mocny, przenikliwy, słodki, jednak w przypadku takiej ilości - duszący. Po czasie zrobiło mi się niedobrze. Wiem, że zastosowałam go za dużo i przy kolejnych próbach, złe uczucie minęło. 



Ta moc, utrzymuje się ok. godzinę. Po tym czasie ulatnia się i zostaje delikatny, można powiedzieć balsamowy aromat. Uważam ten produkt za naprawdę godnego następce buteleczek. Może znaleźć się z nami dosłownie wszędzie. Opakowanie jest tak małe, że włożymy je nawet do kieszeni. Gdy chcemy kogoś otulić swoim zapachem, wystarczy nałożyć od razu przed spotkaniem.  



Dodatkowo, skład to sama natura. Wosk pszczeli, olejek jojoba oraz dodatki typu olejek cytrusowy czy mandarynkowy, dodający zapach. Cena to tylko 12zł KLIK, a wystarczy nam naprawdę na dużą ilość zastosowań. Tak, jak mówiłam, nie możemy przesadzić, ponieważ doprowadzi to do mdłości. Z chęcią powąchałabym inne zapachy, nieziemsko mnie kuszą! Dziewczyny na spotkaniu dostały m.in mydełka, które były mega aromatyczne..


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki: 


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 19 października 2015

Nicole numer 127

Z produktami Nicole miałam do czynienia i byłam bardzo zadowolona. A jak będzie tym razem?
Perfum znajduje się w przyjemnej buteleczce o pojemności 30ml, w cenie 24,99zł. Do wyboru mamy przeróżną wielkość, każdą w innym opakowaniu – coś fajnego.  



Mój zapach to 127 - (grupa: zmysłowe): bambus, kwiat lotosu, balsa, japoński owoc nashi. Przypomina mi trochę nutą zapach kwiatowy, który przeradza się w późniejszym czasie w słodycz. Jest to jednak nuta, która nie przytłacza i nie powoduje mdłości. Dla mnie to zapach, dostosowujący się do osoby oraz sytuacji. 



Nie mogłabym podporządkować go ani do kategorii „ na co dzień”, ani do kategorii wieczornych. Na skórze utrzymuje się długo. Nie wymaga to ode mnie ciągłej „poprawki”. Jestem bardzo zadowolona, ponieważ cena jest niska, a jakość bardzo wysoka. Z chęcią powąchałabym innych numerów, żeby wybrać produkt, który pokochałabym całym sercem!



Produkt otrzymałam dzięki:

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

niedziela, 18 października 2015

Lotion na bazie wody micelarnej, Inveo



Kiedyś do usuwania makijażu stosowałam tylko i wyłącznie mleczka. Jednak odkąd poznałam wodę micelarną, jestem jej wierna. Produkt, który otrzymałam, zamknięty jest w małej buteleczce 50ml. Dla mnie pojemność na co dzień nieporęczna, ale na wyjazdy jak najbardziej tak. 



Po odkręceniu zakrętki, ukazuje się nam małe „wejście”, które niestety, ale ciężko wypuszcza płyn. Dodatkowo, buteleczka jest na tyle twarda, że dozowanie na płatek jest niezwykle trudne i czasochłonne. Przyznam szczerze, że denerwuje mnie to mocne naciskanie, aby wydostać małą kroplę produktu. 



Sama woda świetnie zmywa makijaż. Nie muszę trzeć oczu, aby tusz się „rozpuścił”. Robi to gładko i bezboleśnie, nie powodując żadnego szczypania czy te podrażnienia. Nie pozostawia na twarzy tłustego filmu ani żadnego innego, przykrego uczucia. Cena produktu to ok. 16zł. Uważam, że jest za duża, jak na specyfik o takiej pojemności. Osobiście nie wróciłabym do tego lotionu z powodu opakowania i ceny, ale są to tylko i wyłącznie moje osobiste odczucia. Zachęcam do odwiedzenia bloga firmowego http://blog.inveo.biz.pl/


Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

sobota, 17 października 2015

Volume Celebrities, Eveline

Dziewczyny, dziękuję za komentarze w poprzedniej notce. Coraz bardziej przekonuję się do tego, że te wszystkie testy zniszczyły moją buzię. Oczywiście - wiem, że inne czynniki również mają na nią wpływ.. Jednak odżywiam się dobrze i zdrowo ( bo pragnę zrzucić w dalszym ciągu kilogramy ), chodzę na siłownię, na solarium nie uczęszczam, a hormony miałam badane i wszystko ze mną jest w porządku. Muszę po prostu wrócić do minimalnego stosowania produktów na moją twarz :)



Tusze Eveline dosyć często goszczą w mojej kosmetyczce. Są tanie i bardzo dobre. Czy ten również mnie zadowolił?
Posiada bardzo ładne, elegancie opakowanie. Gdybym nie znała firmy, sądziłabym pewnie, że jest bardzo drogi. Szczoteczka jest silikonowa i giętka. Dostosowuje się do rzęs. Czy to wewnętrzna strona, czy zewnętrzna.  




Bardzo dobrze maluje, obejmując praktycznie całe oko. Przy jednej warstwie widzę ładne wydłużenie oraz pogrubienie, przy drugiej natomiast pogrubienie jest jeszcze większe, jednak tworzą się już grudki. Zdjęcia są trochę przekłamane przez mój aparat, ponieważ na żywo nie wyglądają na takie posklejane jak na fotce. 


Tusz nie spowodował u mnie uczulenia czy też podrażnienia. Nie osypuje się, dobrze trzyma się na oku. Nie mam również żadnego problemu ze zmyciem. Po raz kolejny zostało mi udowodnione, że tusze do rzęs tej firmy są naprawdę znakomite. Cena to 18,59zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

czwartek, 15 października 2015

A więc jak to jest z tymi kosmetykami?

Zaczęłam zastanawiać się jaka jest tak naprawdę rola wszystkich kosmetyków, które używamy. Odżywki do rzęs, kremy do twarzy, odżywki do włosów i inne dodatki. Czy tak naprawdę nie szkodzą nam, zamiast pomóc? Pewnie zastanawiacie się skąd przyszedł mi do głowy taki pomysł. Kilka lat temu, w momencie, gdy zaczęłam spotykać się z moim ówczesnym chłopakiem, nie miałam jeszcze bloga. Moja buzia była gładka, włosom do zarzucenia też nic nie miałam, a moje paznokcie były piękne i długie. 


A jak jest po kilku latach? Na mojej twarzy jest mnóstwo, naprawdę mnóstwo wyprysków. Za mną tabletki antykoncepcyjne, które z początku były ok, później spowodowały wysyp. Po odstawieniu, buzia wróciła do normy. Ale teraz znów zaczęła się buntować. Z jakiego powodu? Nie mam pojęcia. Przecież stosowałam te wszystkie kremy na trądzik i nic.. Do myślenia dał mi mój chłopak. Powiedział, że zanim zaczęłam zajmować się testowaniem, wyglądałam lepiej. Dodał również, że kiedyś nie mieli żadnych dodatków w postaci odżywek czy kremów. Tak, kremy były, typu Nivea. I każdy świetnie wyglądał. Buzie gładkie, włosy piękne.  



Ja na swoje włosy nałożyłam już tyle preparatów, a wcale nie widzę żeby były cudowne, gładkie, błyszczące. Zaczynam powoli dochodzić do tego, że on ma po prostu rację. Wszędzie chemia, gdzie się nie obrócę to jakiś kosmetyk. Kosmetyk, w którym przeważa "brzydki" skład. Testowanie jednego kremu przez jakiś czas, później zmiana na następny krem. Co mycie, zmiana odżywki do włosów czy też maski. Hybrydy, żele - wszystko niszczące naszą płytkę. Czy jest to tak naprawdę nam potrzebne?
Oczywiście, jest to wszystko fajne i kuszące. Mogę wypróbować produkty firm, których nie znam. Których nie znałam do tej pory. Mogę nauczyć się jaki składnik jest dobry, a jaki na pewno nie. Mogę pochwalić się tym, że znam więcej kosmetyków niż inni. Ale czy to jest takie fajne?


Chyba powoli będę odchodzić od tej ilości kosmetyków. Postawię na jedną serię, której nie będę zmieniać przez jakiś czas. Najbardziej denerwuje mnie właśnie moja buzia. Jest taka tragiczna, że nie chce mi się nawet patrzeć w lustro. Wstyd mi za to, do czego ją doprowadziłam.

A Wy jakie macie zdanie na ten temat? Zgadzacie się ze mną?

sobota, 10 października 2015

Hybrydy Semilac, nr 121 i 131


W hybrydach nie mam w ogóle doświadczenia. Jednak robiłam już tipsy, więc mniej więcej wiedziałam jak się do tego zabrać. Oczywiście nie obyło się bez instrukcji z internetu. Niby to nic trudnego, malowanie jak zwykłym lakierem + kilka drobnych dodatków. Jednak fakt, że utwardza się to w lampie i w momencie wyjechania na skórki, nie zdrapię tego po czasie, zmienił moje podejście. Miałam wrażenie jakbym operowała pędzelkiem pierwszy raz. Moje starania, aby nie wyjechać i nie dojeżdżać do końca paznokcia, nie udawały się. Mój pierwszy raz nie należał do najefektywniejszych, ale po kolei..

Najpierw bloczkiem lekko zmatowiłam płytkę - dosłownie lekko, aby za bardzo jej nie uszkodzić. Późniejszym krokiem była baza. Oczywiście specjalnej pod hybrydy nie miałam, więc użyłam takiej pod żele. Nie wiem czy mogłam, czy nie, ale nie miałam wyjścia. Nie zauważyłam jednak, aby stało się przez to coś złego. W lampce trzymałam pazurki ok. 20 sekund. Później nadszedł czas na lakiery. 

Starania, starania i jeszcze raz starania. Ale tyle z tego wyszło. Skórki pozalewane.. Tutaj w lampce posiedziały ok. 2 minuty, po czym nakładałam drugą warstwę. Nie zawsze trzeba, w zależności od pigmentu i naszych upodobań. Na sam koniec nałożyłam na wierzch bazę, aby bardziej się świeciły. Nie miałam oczywiście topa. Na szczęście nie zauważyłam nic złego, spowodowanego brakiem profesjonalnych dodatków.  


Kolorki są naprawdę rewelacyjne. Jednak przy nakładaniu, bardziej podobała mi się fuksja. Lepiej sunęła po paznokciu, dopasowywała się i nie tworzyła takiej grubej warstwy. Róż natomiast robił z moich pazurków troszkę żele. Nie mniej jednak, przetrwały próbę czasu. Mycie okien, mycie auta, pisanie na klawiaturze i codzienne czynności. Nie było żadnych odprysków. Jedynie z malutkiego paznokcia odszedł w połowie lakier płatem, ale nie mogę winić lakierów, ponieważ nie miałam całego sprzętu do tworzenia hybryd. 



Ściąganie niestety nie było dla mnie miłe. Do tego potrzebny jest aceton. Nakładamy namoczony płatek na lakier, zawijamy w folię aluminiową i odczekujemy ok. 10 minut, uważając przy tym na skórki. Ja niestety, ale miałam pod ręką tylko zmywacz z Isany i zdejmowanie było ciężkie. Nic nie odchodziło płatami.. wyglądało to bardziej na "wiórki".. Ostatecznie nie potrafiłam do końca zdjąć hybryd i niestety, ale posiliłam się pilnikiem. Innego wyjścia nie znalazłam. 

Ogólnie takie "malowanie" jest świetne dla osób, które chcą, aby ich dłonie ładnie wyglądały, a pracują w miejscu gdzie np. dużo piszą na klawiaturze bądź moczą dłonie w wodzie. Przez ok. 2 tygodnie nie muszą się obawiać o wygląd paznokci. Jednak jeśli są osoby, które lubią zmieniać często kolory - to na pewno nie dla nich. Cena takiego produktu to 29zł.

czwartek, 8 października 2015

Wyniki rozdania!

Niestety, ale punkt regulaminu, w którym zaznaczone było, iż musi zgłosić się minimum 60 osób nie został spełniony.. 

Jednak nie chcąc być aż tak zaborcza, postanowiłam wyłonić 3 osoby, a następne 3 nagrody przenieść do kolejnych rozdań.
Będą organizowane 3 - po każdym dla jednej nagrody, już bez minimalnej ilości osób.

Bokserkę w rozmiarze S wygrywa:

INTERENDO


Olej kaktusowy wygrywa:

Mstrzal

Rajstopy ADRIAN wygrywa:

Nie Bieska


GRATULACJE!

Reszta osób otrzymuje dodatkowy los przy następnym rozdaniu, przy chęci zgłoszenia się.

Wygrane dziewczyny - pamiętajcie o recenzji.
Bluzeczkę wystarczy pokazać, najlepiej na sobie wraz z linkiem do FB i strony, nic więcej :)
Olej oczywiście zrecenzować, a rajstopy również pokazać i wstawić linki :)


Czekam na dane do wysyłki pod adresem email:
anitasadlo@interia.pl

____________________________________________________________________


Widzę, że wybiła liczba 800 obserwatorów, serdecznie dziękuję!! 


środa, 7 października 2015

Jagody Goji/ Żurawina z sokiem z granatu, Bakalland

Odkąd zaczęłam się znów odchudzać, przykładam dużą wagę do takich przekąsek. W momencie, gdy złapie mnie głód, sięgam po parę "ziarenek", aby coś w żołądku się znalazło. Na pierwszy ogień poszły jagody Goji. Małe, twarde ziarenka, które dosyć długo się gryzie. 


Niestety, ale nie zasmakowały mi. Producent zaznacza, że mają delikatny, słodki smak. Jednak ja żadnej słodyczy w nich nie znalazłam. Można je dodać do musli czy jogurtu. Niestety wiem, że mi taki wybór nie odpowiadałby. U mnie nie znajdą swojego miejsca. Trzeba przyznać natomiast, że są bogatym źródłem witamin


Wiem, że na pewno znajdą się wśród Was osoby, które je uwielbiają - to kwestia gustu. Znajdziecie je teraz w Rossmannie w cenie 12,89zł KLIK. 
Kolejny produkt to żurawina z sokiem z granatu. Tutaj sprawa wygląda lepiej. Ziarenka podobne do jagód, jednak ciutkę większe i miększe. Miło się je przegryza.  


Wydobywa się z nich coraz to nowszy smak. Z początku nie przypadł mi w ogóle do gustu i chciałam je odłożyć. Jednak, gdy się "wgryzłam" poczułam fajną słodycz. Przypomina mi trochę kisiel. Mój chłopak natomiast bardzo polubił je jeść i dogryzać chleb ryżowy - na to bym nie wpadła. Bardzo fajny dodatek. Cena to 7,85zł KLIK




Produkty otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

sobota, 3 października 2015

Błyszczyk effect, Essence

Błyszczyk musi mieć dla mnie coś naprawdę fajnego, żebym zaczęła go używać. Nie cierpię odklejać włosów z ust, także zawsze wybieram pomadki. Ten jednak urzekł mnie swoim opakowaniem i kolorem. Postanowiłam spróbować. Usta, oczywiście po pomalowaniu, są lekko klejące. Nie miałam na szczęście styczności z dużym wiatrem, także nie denerwowałam się z powodu włosów. 





Prezentuje się naprawdę pięknie. Niby delikatnie, a zarazem elegancko. Dobrze się rozprowadza i nie pozostawia "smug". Lusterko jest nam niepotrzebne. Nie nadaje efektu "różowości". Jest to bardzo efekt transparentny, ale błyszczący. 


Oczywiście nie utrzymuje się za długo i przy każdym jedzeniu czy piciu, blednie. Jednak przyznajmy szczerze, większość tego typu produktów już tak ma. Produkt znalazł swoje własne miejsce w mojej torebce i używam go tylko, jeśli mam okazję. Jestem na tak, dla świetnego efektu!
Niestety, nie wiem w jakiej są cenie..


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!