piątek, 30 stycznia 2015

100 000 wyświetleń bloga!

Nadszedł w końcu ten dzień, a ściślej mówiąc, poranek!
Na moim liczniku zawitała liczba 100 000. Byłam w szoku wchodząc na email i widząc wiadomość o złapaniu licznika. Myślałam, że stanie się to dzisiaj w nocy albo dopiero jutro!
Osoba, której udało się to zrobić, o dokładnie okrągłej liczbie! to:


Serdecznie gratuluję!



Nagroda, to niespodzianka! Na pewno znajdzie się w niej mix kosmetyczny :)
Gdy Monika otrzyma przesyłkę i wyrazi zgodę - ukażę na blogu co znajdowało się w paczusce :)

Jeszcze raz dziękuję wszystkim odwiedzającym za chęć bycia ze mną!
Wiem, że do prawdziwej blogerki mi daleko. Moje teksty nie są ujmujące, nie zamieszczam w nich mojej weny twórczej.. bo jej po prostu nie mam :)
Jednak i tak jestem bardzo zadowolona, że znajdują się osoby czytające moje wypociny!
Dziękuję!

czwartek, 29 stycznia 2015

Walentynki - czy coś dla Was oznaczają?

Niewątpliwie, temat Walentynek jest bardzo miły. Jednak czy aż tak? Od zawsze jestem zdania, iż powinniśmy okazywać swoje uczucia, zainteresowanie, romantyczność, w większości dni w roku, a nie tylko w ten dzień. Wiadomo jednak, że nie stać nas, aby codziennie chodzić do kina, restauracji czy inne miejsca. Ja osobiście nie obchodzę Walentynek nie wiadomo jak hucznie. Nie kupujemy sobie drogich prezentów, w tym roku nie planuję ich w ogóle. Moje pytanie brzmi: po co? Po co mam wydawać fortunę, gdy dobrze mogę odłożyć to np. na wakacje, abyśmy mogli poszaleć? Wydaje mi się, że to tylko marnotrawstwo.
Jednak wyjście do restuaracji czy do kina, jest dla mnie fajnym i naturalnym pomysłem. 

Dzisiaj nie znajdziecie u mnie prezentów ani dla niej, ani dla niego. Znajdziecie natomiast miejsca, do których chciałabym się wybrać.

Romantyczna noc w hotelu
 Wielkie łoże, wanna z hydromasażem, porozrzucane płatki róż i pyszne wino - takie coś mi się marzy!
Czy któraś z Was doświadczyła już tego nieplanowanie? Niby taka banalna propozycja, a jednak dla większości z nas bardzo odległa..


Walentynki w SPA
Nigdy nie byłam odprężyć mojego ciała w takim miejscu. Wiąże się to oczywiście z kosztami, jednak z chęcią wybrałabym się np. na masaż czekoladowy dla dwojga. Od dawna marzą mi się zabiegi z Thalgo.. Ich reklama działa na wszystkie moje zmysły.. Może kiedyś się uda!


Kolacja w zamku
O tak.. chciałabym poczuć się jak księżniczka. Kolacja w jadalni królewskiej, na typowo królewskich misach z zamkowym wystrojem..


Kąpiel w dwuosobowym jacuzzi
Dodatkiem mógłby być film romantyczny, płatki róż na brzegu wanny, hydromasaż oraz wino. Do tego poustawiane świece dookoła. Efekt świetlny bardzo mile widziany...
Oczywiście z przyjemnym zapachem w tle, bez dodatku chloru ;)


A może.. wyjazd do Paryża
Wjazd na samą górę wieży Eiffla, z której patrząc w dół, zobaczyłybyśmy specjalne stworzone dla nas serce, np. ze świec.



To tylko moje małe pragnienia, które wiem, że raczej nigdy nie zostaną spełnione. Chyba, że ja przejmę inicjatywę.

Jakie Wy macie pomysły na ten dzień? Obchodzicie go uroczyście czy to dla Was data, taka jak inne?
Może macie już plany?

P.S Nie wyobrażam sobie oklepanych zaręczyn w Walentynki. Przepraszam, jeśli ktoś je wtedy miał :)

wtorek, 27 stycznia 2015

Nowinki zakupowe

Rzadko zdarza mi się przedstawiać rzeczy, które kupuję. Do niedawna ze względu na to, że nie zarabiałam, a pieniądze, które miałam, wolałam odłożyć. Odkąd pracuję, troszkę szaleję i do rąk mi wpada byle pierdółka. 






 Ostatnio brwi robiłam na wacikach oraz ze zwykłą miską.. Wielka męka. Woda skapywała po karku, a waciki odklejały się. Teraz mam sprzęt typowo kosmetyczny hihi :) mój suchy szampon skończył się ostatnio, więc postanowiłam za jedną przesyłką, w tańszej cenie, kupić dwa!
Maska w tubce z Kallosa ponoć jest świetna i mega tania! Dałam za nią 3,99zł. Już wiem, że świetnie pachnie :)
Z litrową nie miałam do czynienia, ale również pachnie zabójczo.. Według producenta, jest bogato regenerująca.

 Oto szafeczka, na którą wyczekiwałam w sklepie Aldi. Była zamieszczona już jakiś czas temu, ale nie udało mi się załapać. Zapłaciłam tylko 8,99zł. Jednak jedyny mankament jest taki, iż jest papierowa. Na razie się trzyma, tata podkleił ją i zszył zszywaczem. Górne szufladki wychodzą ładnie, bez tarcia, gorzej z dolnymi. Jednak i tak jestem zadowolona, ponieważ większość moich kosmetyków została pogrupowana i zamknięta wewnątrz. Dzięki temu nie mam już takiego chaosu. Poszły naprawdę bardzo szybko.. Chciałam dokupić jeszcze jedno, ale w żadnym okolicznym Aldi już ich nie było. Mam nadzieję, że znów kiedyś znajdą się w asortymencie sklepu!


 oo.. to moje cacko! Na razie grzecznie czeka na lato, ale już się nie umiem doczekać stosowania.. Wiem niestety, że będzie bolesne. Bolesna była również suma, bo w promocji zapłaciłam 148zł. Normalna, zresztą po obniżce to 198zł, a jeszcze niedawno kosztował ponad 220zł.
Czytałam bardzo dużo o nim na internecie i po prostu musiałam kupić i również spróbować na sobie. Na pewno dam Wam znać! Chociaż najpierw muszę przełamać uczucie mocnego gorąca po nałożeniu!
Dziewczyny podobno traciły po ok. 2cm z części ciała, na które nakładały. Także, jest moc!
Krem obok, do twarzy, otrzymałam gratisowo :)


 A to moje buciki na siłownie. Poprzednie tramposzki były tak daremne, że aż wstyd było mi w nich ćwiczyć! Jednak odkąd jestem z moim facetem, pozbywałam się powoli sportowego obuwia, aż zostałam z niczym hihi :)


A na sam koniec - znana pewnie większości szczoteczka do twarzy z Biedronki.
Jest to bardzo fajny i przydatny przyrząd, ale myślę, że o nim napiszę kiedy indziej!
Drugie to natomiast ultradźwięki, które powodują, iż preparaty głębiej przenikają.
Skusiłam się na zakup, ponieważ jest to salonowy sprzęt Yasumi, a zdobyłam go w rewelacyjnej cenie. Oczywiście nowy! Na razie powoli testuję :)

Gdy tak patrzę na te zakupy.. Już wiem, gdzie zgubiła się cała moja wypłata ;))






Przypominam o konkursie na złapanie ilości wyświetleń!! :))

poniedziałek, 26 stycznia 2015

AkuEnergy, Akuna

Z początku, gdy zaczęłam chodzić na siłownię, kupowałam "dodatek", który miał zwiększyć moją energię. Ponoć miał bardzo dobrze działać, miałam mieć chęć ciągłego biegania na bieżni. Niestety, ale zawierał bardzo dużą ilość kofeiny, która wywołuje u mnie nudności. Postanowiłam z niego zrezygnować. Jednak w momencie, gdy mogłam sobie wybrać coś do testów, padło właśnie na ten produkt.


Zawiera tylko 10% kofeiny, także nie bałam się, że znów objawy powrócą. Buteleczkę możemy zabrać ze sobą wszędzie, jednak musimy mieć dostęp do wody, aby rozmieszać ją w stosunku 1:1. Można również wypić bez zmieszania, jednak bałabym się smaku. Sam specyfik zawiera pod nakrętką proszek, który trzeba "przepchnąć" do środka. 


 Oczywiście czytałam sposób użycia kilka razy, ale i tak byłam zaskoczona, iż coś takiego tam wyskoczyło. Nie było większego problemu ani z wymieszaniem go ani z wlaniem gotowego napoju do szklanki. Smak jest bardzo delikatny i na szczęście nie musiałam pić go z zatkanym nosem.

w środku powinien być proszek, jednak tak jakby dostała się tam substancja wodnista i zrobiła się z tego maź. W pierwszym produkcie tego nie było - był rzeczywiście proszek.
  Za pierwszym razem dostałam energii, chęci do ćwiczeń, ale nie było to coś "wow". Drugi raz chyba już dał mi naprawdę kopa. Wypiłam w trakcie pracy, godzinę przed końcem. Po jakimś czasie zaczęłam tak głupnąć, że mój brat nie potrafił mnie uspokoić. Tak nawiasem mówiąc, lubimy się czasem w pracy powygłupiać, typu on ucieka, ja go gonię albo się bijemy hihih! 


Po wypiciu miałam tyle siły, że ciężko było mu mnie powstrzymać :D Stwierdził, że muszę mu to koniecznie zamówić, a z Akuną ma do czynienia parę dobrych lat! Jestem ciekawa czy po większej ilości butelek, oczywiście nie w ciągu dnia! też dałby radę.. Koszt to 27,86zł za 4 sztuki KLIK


Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

sobota, 24 stycznia 2015

Intensywna pielęgnacja zimą, Jean D'Arcel

Kiedy otrzymałam te ampułki, była bardzo ciekawa jak one mogą się spisać. Jeszcze nigdy z czymś takim nie miałam do czynienia, ba nawet z żadnymi ampułkami.. Oczywiście jak to ja, odłożyłam na bok i zapomniałam. Początek zimy minął, a pudełeczko nadal czekało. W końcu w mroźniejsze dni, przypomniało mi się, iż mam coś, co może ochronić moją twarz. Poczekałam aż minie dzień i na noc zaczęłam kurację.  


Próbowałam otwierać w lewo, w prawo, kręcić tym, ale nic nie dawało rady! W końcu szarpnęłam mocniej w bok, wystraszyłam się, bo coś odskoczyło i zobaczyłam, że w końcu otworzyłam to, co chciałam! Z następnymi ampułkami nie było już problemu, nauczyłam się jak się to robi hihi. Produkt, według zaleceń, posmarowałam na buzię, szyję i dekolt. Wystarczyło spokojnie, a nawet jeszcze za każdym razem zostawało, przez co nakładałam jeszcze raz na buzię. Po kilkunastu sekundach, nałożyłam krem. 


Na szczęście ampułki nie tworzyły klejącej warstwy i ubranie nie przyklejało się do ciała. Buzia się oczywiście świeciła, przede wszystkim po nałożeniu kremu, ale nie przejmowałam się tym, ponieważ i tak szłam spać. Kuracja ta była przemiła dla mnie! Każda ampułka pachniała pięknie, za każdym razem inaczej, a krem wprowadzał mnie w obłęd! Efekty były bardzo fajnie. Nie dość, że moje dziwne wypryski na czole spłaszczyły się! to dodatkowo buzia była mega nawilżona. Nie było mowy o żadnej suchej skórce. Całość skończyłam bardzo dawno, stosuję teraz kremy typowo na trądzik, a moja cera nadal jest w super stanie! Myślę, że gdyby nie ta kuracja, już dawno przesuszyłabym ją tymi produktami. 


" W zestawie:
1. dnia  - Cure Hydro Délice
Intensywne, długotrwałe nawilżenie skóry z buforami wilgoci i efektem 3D,
2. dnia - Cure Douceur
Koncentrat o działaniu wyciszającym i poprawiającym odporność skóry.
3. dnia - Cure Hydro Délice
Intensywne, długotrwałe nawilżenie skóry z buforami wilgoci i efektem 3D,
4. dnia - Cure Vino Source
Intensywne nawilżenie i czysty dopływ świeżości. Z wychwytującym wolne rodniki ekstraktem z winogron.
5. dnia - Concentré Satin Marine
Jedwabista wilgoć  morska, aktywująca własne pokłady wilgoci w skórze
6. dnia - Concentré Revitalisant
Zwiększona wytrzymałość skóry. Zawiera ekstrakt z kawioru łososia.
7. dnia - Concentré Vita Xtrême
Intensywna kuracja przeciw szorstkości skóry i utracie elastyczności. Koncentrat multiwitaminowy o działaniu wzmacniającym.
Produkt bonusowy: Crème Douceur Extra Riche Nuit
Bardzo bogata nocna pielęgnacja z szczególnie wysoką zawartością lipidów, dla ekstremalnie suchej skóry. Skóra jest zbalansowana, wyciszona i chroniona przed szkodliwymi czynnikami. To idealna pielęgnacja i ochrona na zimę dla każdej skóry."

Koszt to ok. 90zł KLIK. Jeszcze niedawno widziałam go na stronie firmy JDA, ale niestety chyba został usunięty.


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

czwartek, 22 stycznia 2015

Płyn micelarny, Noni Care

Kolejny produkt z serii Noni Care. Ucieszyłam się, ponieważ płyny micelarne schodzą u mnie w szybkim tempie. Byłam ciekawa czy poradzi sobie z makijażem oraz jaka będzie wydajność. Sam produkt ma bardzo miłą buteleczkę. Cała seria pięknie pachnie. Płyn jednak nie do końca mnie zadowolił.



Z początku używałam go do zmywania makijażu u osób, którym robiłam hennę. I w tym momencie zauważyłam, że daje taką jakby dziwną pianę. Przeszkadzało mi to, ponieważ miałam wrażenie, że mydle komuś oczy.. Myślałam, że to taki przypadek i u mnie będzie sprawował się inaczej. Niestety, występuje to samo. Dodatkowo, szczypią mnie po nim oczy.. 




Natomiast muszę przyznać, iż makijaż zmywa rewelacyjnie, w porównaniu do innych micelków. Wydajność również jest na plus. Niestety, szczypanie nie jest za komfortowe, więc drugi raz bym po niego nie sięgnęła. Wiem, że inne dziewczyny również go używają i nie mają z tym problemu. Być może jakiś składnik mi nie przypasował albo po prostu dostałam felerną buteleczkę. Koszt to ok. 20zł 


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Krem do stóp z tłuszczem węża, Tiande

Gdy dostałam saszetkę, pomyślałam sobie, że i tak jej porządnie nie przetestuję, bo na pewno będzie na max. kilka razy. Jakież było moje zdziwienie, gdy używałam, używałam, a tam nadal pełno! Nie wiem czemu, ale fakt, iż jest z tłuszczem węża strasznie mnie obrzydził.. Zapach fakt faktem nie należał do jakichś tragicznych, ale musiałam zatykać nos, gdy się nim smarowałam. 



Wydajność naprawdę fajna - wystarczył mi na ponad 2 tygodnie stosowania, a nie musiałam się ograniczać ze smarowaniem. W miarę szybko wsiąkał. Niczego tak bardzo nie cierpię, jak ślizgający się krem na piętach, w momencie, gdy chcę po coś wstać. Tak, jak już kiedyś pisałam, moje pięty są tragiczne. Krem pomógł, ale niestety, większego szału nie zrobił. Myślę, że osoby, które nie borykają się z wielkim problemem, byłyby zadowolone.


Na pewno zaopatrzę się w taką saszetkę na lato, gdy będę wyjeżdżać na wakacje. Przynajmniej wiem, że wykończę, wyrzucę do kosza i nie będę musiała wozić tego z powrotem. Koszt to 10zł KLIK , ale myślę, że wart wypróbowania. W końcu na co dzień nie zdarza się nam korzystać z kremów z tłuszczem węża :)

Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:



Dziękuję za możliwość przetestowania!

sobota, 17 stycznia 2015

Farba do włosów, Herbatint

Na ostatnim spotkaniu blogerek otrzymałyśmy farby do włosów. Oczywiście każda pod swój kolor. Ja wybrałam odcień FF1 czerwień henny z serii Modny Błysk. Produkt wygląda ciutkę inaczej, niż typowe farby z drogerii. Po pierwsze, nie trzeba męczyć się z wyciskaniem farby z tubki. 


Przelałyśmy to do jednej miseczki i zaczęłyśmy mieszać, bez żadnego trudu. Specyfik połączył się, ale był lekko lejący. Przeszkadzało to trochę w nakładaniu, ponieważ trzeba było to zrobić tak, aby farba nie kapała na ziemie z pędzelka. Po czasie jednak zostało to opanowane, a produkt ładnie zaczął "łapać" włosy. Nic nie piekło ani nie swędziało, jak to przeważnie u mnie się dzieje. Trzymałam około 40 minut i poszłam zmywać. 



Wszystko odbywało się bez komplikacji, a co najważniejsze, nie musiałam męczyć się ze zmywaniem farby ze skóry! Wszystko zeszło pod wpływem zwykłego mleczka micelarnego! Dołączona odżywka, pachniała bardzo męsko i nie przypadła mi do gustu. Pomimo tego, iż wydawało się, że jest jej dużo, musiałam dołożyć dodatkową maskę, aby mieć pewność, iż będę potrafiła rozczesać włosy. Po wysuszeniu ukazał się niezwykle piękny kolor oraz blask! 




Blask tak ładny, iż moja fryzjerka pytała czy mam takie swoje włosy, czy to farba zrobiła. Chciałam zwrócić uwagę, iż ten produkt to naturalna, ziołowa farba do włosów. Dzięki temu odżywia je, chroni i pielęgnuje. Rzeczywiście muszę powiedzieć, że jest inna niż wszystkie, ponieważ nie czułam w ogóle tego ohydnego zapachu, utrzymującego się kilka dni po farbowaniu. Kolejny plus! Kupić ją można przede wszystkim w sklepach zielarsko-medycznych. Cena to niestety ok. 55zł :(

Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

piątek, 16 stycznia 2015

Domowy salon piękności, Fitomed

Kolejny produkt, który przetestowałam, jest inny niż wszystkie. Mianowicie to książka z naturalnymi przepisami. Wybrałam ją przez to, iż uczę się na kosmetyczkę i na pewno bardzo się przyda. Cała się trzęsłam, aby tylko ją "przestudiować".

Bardzo cieszy mnie fakt, iż poradnik posiada nie tylko przepisy, ale również opisy cer, jak i dopiski na co konkretnie działają. Miałam nadzieję, że uda mi się jeszcze przed recenzją coś dla Was stworzyć, jednak okres świąt, moja choroba oraz remanent w pracy, niestety nie pozwoliły mi zabawić się w chemika. Na pewno jednak to zrobię i będę przedstawiać Wam moje cudeńka i ich działanie.




Książka zawiera w sobie naprawdę wszystko i każda z Was dopasuje przynajmniej jeden produkt dla siebie. Co najważniejsze, będziecie wiedzieć, że to, co stworzyłyście, jest tak naprawdę Wasze. Nikt Was nie okłamie na temat tego, co zostało zawarte. Wiem, że większości z bloggerek nie chce się przeprowadzać takich eksperymentów, ale bardzo zachęcam do tworzenia czegoś swojego.

  
 
 

Kto wie, może Wasze mamy, koleżanki, szefowe, zaczną korzystać z Waszych produktów, właśnie dzięki temu poradnikowi. Produkt na szczęście posiada twardą okładkę i nie sposób go tak łatwo zniszczyć czy zagiąć rogi.  Ja jestem bardzo zadowolona i wiem, że niejednokrotnie będę z niej korzystać i przygotowywać swój produkt. Cena to tylko 14zł KLIK za tyle zawartych bogactw.


Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

wtorek, 13 stycznia 2015

Odżywka do rzęs, Revitalash

O tej odżywce marzyłam odkąd pamiętam. Nic mnie tak bardzo nie kusiło, jak ona. Niestety, cena nie pozwala mi na zakup, ponieważ do niedawna nie pracowałam. W końcu moje marzenie się spełniło i każda z nas dostała ją na spotkaniu blogerek. Od razu przeszłam do testów, nie opuszczając ani jednego dnia.



Samym wyglądem przypomina tusz do rzęs, a po wyciągnięciu, ukazuje nam się pędzelek, podobny do tych w eyelinerach. Samo nakładanie również przypomina tę czynność. "Jedziemy" nim zaraz nad linią rzęs, jednak w rozsądniej ilości. Wystarczy nam pojedyncze zamoczenie: tyle, abyśmy ją lekko czuły na powiece.  


U mnie nie spowodowała żadnego uczulenia, pieczenia, łzawienia czy też opuchlizny. Niestety znam przypadki, iż po wypróbowaniu jej, powieki bardzo spuchły. Nie jest więc przeznaczona dla każdego. Pomimo tego, iż na swój wygląd rzęs nie mogę narzekać, chciałam oczywiście, aby były jeszcze piękniejsze. Dzięki temu produktowi udało się! Nie dość, że są dłuższe, to i dodatkowo gęstsze!

przed/po

 Przestraszyła mnie jednak trochę Pani z Kosmetologii, która powiedziała, iż przez to, że odżywka zawiera sterydy ( a musi je mieć, pomimo tego, że w opinii ich nie ma ), moje rzęsy będą piękne tylko podczas stosowania, a później mogą mi wylecieć i będę ich mieć jeszcze mniej.. Nie wiem co o tym sądzić.. Czy zdarzyło się to komuś z Was bądź dziewczynom z otoczenia? Ja na razie tego problemu u siebie nie widzę, a skończyłam ją już jakiś czas temu.  
 
przed/po

Gdy zauważyłam, iż powoli produktu już nie ma, wyciągnęłam "zatyczkę", przez którą przechodzi patyczek. Dzięki temu, miałam większy dostęp do odżywki, a okazało się, że jest jej tam jeszcze na 2-3 tygodnie używania. Do najtańszych niestety nie należy, bo pewnie większość z Was wie, że koszt za 2ml odżywki to 250zł KLIK. Jednak jeśli ktoś ma naprawdę problem z rzęsami, to jest ona zbawienna.

przed/po
Właścicielka siłowni, do której chodzę, miała pewnego czasu doczepiane rzęsy. Niestety, po tych zabiegach, została praktycznie bez swoich. Dzięki temu produktowi, znów cieszy się tym, że może je umalować. Ja sama jestem bardzo zadowolona, pomimo różnych opinii. Nie macie pojęcia jak one piękne wyglądają po zmyciu makijażu. Dodam, że mam na nich nałożoną czarną hennę. Obłęd!

Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:

http://revitalash.com.pl/

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!