poniedziałek, 29 czerwca 2015

Trzy sosy, Folwark

Pierwszy do testów poszedł sos kebab-gyros ostry. Nie zauważyłam niestety tej ostatniej części i nałożyłam go sobie dosyć dużo. Zwolenniczką ostrych smaków nie jestem, a więc porządnie mnie przepaliło! Jednak wciągnął mnie bardzo i mieszałam go z keczupem, ponieważ dodawał bardzo fajny smak potrawie. 


Kolejny to sos barbecue, w Ameryce obowiązkowy dla steka. Niestety, ale ten nie przypadł mi w ogóle do gustu. Taki produkt po prostu trzeba lubić. Widziałam, że i reszta rodziny nie była nim zachwycona. Jednak dla smakoszy, jest jak najbardziej polecany! Ostatni i najpyszniejszy to remulada duńska. Bardzo popularny sos przy hamburgerach w budkach. Ma wyśmienity smak warzywny, który nadaje się do każdej potrawy. U mnie zagościł przy kiełbasie, mięsach, tostach, a nawet na kanapce z serem. 


Produkty są bardzo wydajne. Nadają smak każdej potrawie. Z chęcią spróbowałabym innych, a naprawdę Folwark ma wielki wybór! Sosy możecie znaleźć m.in w Carrefourze. Cena to ok. 10-12zł


Produkty otrzymałam dzięki: 


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!


_________________________________________________________________________


Kochani, wyjeżdżam na całe wakacje nad morze. Nie wiem jak będzie z moim czasem, ponieważ ostatnio miałam go strasznie mało. Nie mniej jednak, mam nadzieję, że nie zostawicie mnie :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Cure Beaute Intense, Jean d'Arcel

Skóra twarzy po solarium czy słońcu wymaga wielkiego nawilżenia. Szczególnie, gdy jesteśmy narażeni na poparzenia.. Mi przyszły z pomocą ampułki firmy Jean D'Arcel. Opakowanie zawiera 4 sztuki. Smarowałam się nimi rano i na wieczór, chociaż zastanawiam się czy wieczorna kuracja, była dalej bogata w substancje, które zostały już "otwarte".  




Produkt jest bardzo wydajny i gdyby nie to, w jakim opakowaniu jest zamknięty, na pewno wystarczyłby mi na dłuższy okres czasu. Ma ładny, delikatny zapach. W błyskawicznym tempie wsiąka w skórę. Cera zaczyna odzyskiwać blask i nawilżenie po dwóch ampułkach. Moje suche skórki na nosie zaczęły znikać, a poparzenia - które dosyć mocno trzymają się mojego nosa, zaczęły bladnąć.


Czułam nawilżenie moje cery, bez stosowania dodatkowych kosmetyków. Szkoda, że kuracja zawiera tylko 4 sztuki, ponieważ to naprawdę luksusowy zabieg. Miałam już do czynienia z produktami tej firmy i mogę zauważyć, iż są naprawdę na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że za jakiś czas, uzyskają rozgłos i zaczną pojawiać się częściej w sklepach, czego im bardzo życzę. Produkt znajdziemy w promocji w cenie 50zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:

 http://www.jda.com.pl/

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

wtorek, 23 czerwca 2015

Wybielanie z iWHITE

Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z preparatem do wybielania zębów. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ w ubiegłą sobotę szłam na wesele i chciałam mieć ładne ząbki. Zaczęłam kilka dni przed weselem, aby zakończyć ten etap trochę wcześniej. Oczywiście nakładki zakładałam na dół i górę.  



Etap ten trwał 5 dni. Do tego, myłam zęby dołączoną pastą. Samo nakładanie i noszenie nie było dla mnie nieprzyjemne. Nie wytwarzał się żaden ślinotok - po prostu starałam się jak najmniej przełykać ślinę, co nie było dla mnie trudne. Jedynie podczas wyjmowania, musiałam nachylać się nad umywalką, ponieważ wszystko spływało. 20 minut trzymania to dla mnie żadna tragedia. W tym momencie zajmowałam się blogiem, czytałam lub patrzyłam na TV. Po tym czasie oczywiście mocno płukałam usta.


Niestety, moja opinia jest taka, jak większości. Moje zęby praktycznie w ogóle nie zmieniły koloru. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie zadziałało nic, ponieważ widać delikatną różnicę.. Ale.. widoczna była tylko do kilku dni po zastosowaniu wkładek, teraz efekt minął. Pasta natomiast nie do końca przypadła mi do gustu. Nie lubię braku piany w takich produktach, a tutaj praktycznie jej nie ma. Smak miętowy jest, ale czuć go delikatnie. Bardzo fajnie oczyszcza zęby. Widać aż świecącą powłokę. 


Mam wrażenie, że po paście, moje zęby są bardziej wybielone niż po nakładkach.. Niestety, ale efekt również jest krótkotrwały. Gdybym miała zapłacić za produkt, byłabym zła.. Taki efekt, nie jest niestety wart pieniędzy. Liczyłam na chociażby lekkie, ale widoczne wybielenie na dłuższy czas. A nie palę papierosów, ani nie piję kawy.. Cena za zestaw to 89zł KLIK


Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

piątek, 19 czerwca 2015

Olejkowe szaleństwo, Bielenda

Nigdy nie byłam przekonana do stosowania olejków na ciało.. Jeszcze w sprayu? Ale o co chodzi?
Ten produkt zaczęłam stosować, gdy porządnie przypiekło mnie słońce. Bardzo fajnie rozprowadza się go na ciele, zwykłym psik psik. Fakt faktem, znajduje się on wszędzie. Na meblach, podłodze, lusterku.. Musimy uważać, aby dobrze go aplikować, żeby czasem nie skręcić sobie nogi podczas chodzenia po śliskiej podłodze... 



Świetnie się rozsmarowuje i o dziwo w miarę szybko wsiąka. Ma piękny, subtelny zapach, który mój nos uwielbia. Dobrze nawilża ciała i chce się go jeszcze i jeszcze.. Jednak czasem na zmianę stosuję mleczko w pompce. Dużo bardziej lubię takie opakowania, ponieważ komfort nakładania jest o niebo lepszy. Ten specyfik, również ma nieziemski zapach. Bardzo fajnie się go rozprowadza oraz świetnie wsiąka. Nadaje skórze lekkie nawilżenie, ale nie jest to bardzo spektakularne. 



Niestety, ale jest strasznie mało wydajny. Ubywa mi go w mig, pomimo, że aż tyle go nie używałam. Jednak z oby dwóch produktów jestem zadowolona i na pewno znów do nich wrócę. Specyfiki mogą pochwalić się 6 olejkami: makadamia, marula, kukui, arganowy, abisyński, perilla. Każdy ma za zadanie oczywiście doprowadzić naszą skórę do jak najlepszego wyglądu. Cena za olejek to 21,80zł KLIK,  natomiast za mleczko 17,10zł KLIK




Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Proszek pumeksowy, Pumice

Produkt ten tak naprawdę jest uniwersalny. Zamknięty w prostej butelce, typu klik, może zajechać z nami wszędzie. Nie musimy brać ze sobą kilku innych. Wystarczy, że dodamy go do swoich ulubionych żeli pod prysznic i mamy peeling + swój ulubiony zapach w jednym. Mój pumeks ma różowy kolor. 



 Wygląda jak dawne "kwasiurki" w proszku, nie wiem czy pamiętacie. Nie ma również żadnego zapachu. Pomimo tego, iż wygląda naprawdę delikatnie, zdzierak z niego dosyć mocny. Na samym początku zaatakowałam moje paskudne pięty i muszę powiedzieć, że stały się naprawdę gładziutkie. Aż miło było wsmarowywać w nie krem. Pokusiłam się również, aby wymieszać go z moim ulubionym żelem i zrobić peeling ciała. Na szczęście można regulować moc, z jaką suniemy po nim.  



U mnie świetnie usunął martwy naskórek. Od jakiegoś czasu borykam się z krostami na dekolcie oraz mocnym swędzeniem pleców. Dzięki tym sesjom, mój problem zaczął się robić coraz mniejszy, a ja w końcu wiem, co było im potrzebne. Produkt jest naprawdę wszechstronny. Peeling ciała, stóp, dłoni a nawet i twarzy w jednym. Zobaczcie ile tutaj oszczędności. Działanie jest rewelacyjne. Spełnia to, co powinien każdy tego typu specyfik. Nic więcej potrzebne mi nie jest. Ciężko mi znaleźć ten pumeks w internecie i nie wiem ile kosztuje..


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

niedziela, 14 czerwca 2015

Skoncentrowane serum antycellulitowe, Eveline

Produkty Eveline na cellulit przeważnie spełniały moje oczekiwania. Jednak wiadomo, że czym bardziej się kombinuje i ulepsza, tym gorzej. Czy to oznacza, że otrzymałam bubel? Absolutnie nie!
Produkt zamknięty jest w opakowaniu typu klik, przez co nic z niego nie wycieknie



Konsystencja jest lekko gęsta i dobrze sunie po ciele. Nie trzeba ogromnej ilości, aby posmarować odpowiednie partie. Zapach jak dla mnie, jest lekko cytrynowy, przeplatany z nutką mentolu. Nie jest to dla mnie jednak drażniące. Produkt w miarę szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.

 
 Daje nam uczucie lekkiego schłodzenia, ale na szczęście nie jest ono mocne, bo tego naprawdę nie lubię. Bardzo fajnie ujędrnia skórę. Moje uda są o niebo lepsze. Czuć to podczas każdego smarowania. Nawet ostatnio moja mama powiedziała, że są jakieś inne, w świetnym stanie. Myślę, że to dzięki temu, iż zaczęłam biegać i połączyłam to właśnie z tym serum. Osobiście jestem bardzo zadowolona i na pewno jeszcze nie raz powrócę do produktów na cellulit tej firmy. Cena to 22,99zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!



_________________________________________________________________________


A to moja przesyłka z Zalando:




Spodenki i piżamka ;)

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdaję bony!

Jak pewnie widziałyście, dużo osób dostało się do kampanii Zalando. Ja również jestem wśród nich. Takim oto sposobem i ja chciałam podzielić się z Wami bonami -20%.
Bony -15% będą dołączone dodatkowo, jeśli wyrazicie chęć, komuś je przekazać.
Chcę tylko, abyście publicznie obserwowały bloga, nic więcej.


Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako:
Chcę dodatkowe 3 bony -15%, które przekażę znajomym: TAK/NIE
Email:



Dodatkowo, chciałabym, abyście po jakimś czasie wypełniły dla mnie ankietę na temat zakupów właśnie na tej stronie. Będę się odzywać do każdej z Was do 3 tygodni od uzyskania zniżki.

Pierwszą sprawą jaką mnie kusi osobiście ten sklep, jest fakt, iż wysyłka jest darmowa, zwrot również! Na stronie możecie znaleźć 150 000 produktów, przeróżnych marek. Dają nam również 100 dni na zwrot towaru, prawda, że fajnie?

Mam nadzieję, że chociaż jedna z Was znajdzie się, aby takowy bon dostać. Mam 25 kuponów -20% i 75 -15% :)



czwartek, 4 czerwca 2015

Hot action, Onyx

Dziewczyny, pierwsza sprawa - te produkty to nie są samoopalacze. One pomagają nadać skórze kolor podczas pobytu w solarium. Nie zostawiają żadnych smug ani plam na rękach czy też ciele.

Dzisiaj perełka, o której pisałam ostatnio. Nieświadoma mocy produktu, posmarowałam się nim tak, jak poprzednikami. Zapach ma bardzo intensywny, ale nie drażniący nosa. Konsystencja jest w sam raz i nie przepływa przez palce, a po ciele przyjemnie sunie. Po posmarowaniu, położyłam się do tuby. Leżałam, leżałam i zaczęło mnie coś piec.. Myślę sobie "ach, na pewno tak to ma być, w końcu to bronzer" , jednak powolutku czułam się tak, jakby przypiekało mnie słońce, a nigdy tego na solarium nie odczuwałam. 


Jakie było moje zdziwienie po wyjściu, gdy zobaczyłam, że jestem czerwona jak rak! Dosłownie! Najśmieszniejsze były okolice, które dokładnie nie zostały posmarowane. Plamka biała - plamka czerwona i tak na przemian. Zastanawiałam się co się stało, aż w końcu pomógł mi Wujek Google. Ten specyfik tak ma! Po około 3 godzinach czerwone plamy zeszły. Na drugi dzień, po przebudzeniu, byłam już cała czerwona i gorąca. Po dwóch dniach, doznałam szoku. Moja skóra wyglądała jak po tygodniu lub więcej opalania. Piękna, brązowa i do tego gładka! Mogłam przyglądać się moim nogom ciągle. Pomimo efektu, jaki początkowo dał ten produkt, jestem mega zadowolona! Wiem, że podczas pobytu w solarium, będę stawiała właśnie na niego. Błyskawiczna, cudna opalenizna po kilku razach - to jest realne! A zawsze musiałam męczyć się i wydawać kasę, aby dopiero po czasie móc tak wyglądać. 


Kilka słów od producenta: "Bronzer z pobudzającym zmysły efektem tingle, aby uzyskać jeszcze piękniejszą i bardziej naturalną opaleniznę. Już po pierwszym użyciu możesz osiągnąć olśniewający, czekoladowy odcień skóry, a to dzięki ekstraktowi z owoców gorzkiej pomarańczy, który pobudza naturalny proces wytwarzania melaniny, dając efekt słonecznej i zdrowej opalenizny. Dzięki wyciągowi z rumianku jest idealny dla delikatnej i wrażliwej skóry."

Koszt saszetki to 9zł KLIK , a butelki 150ml 85zł KLIK

wtorek, 2 czerwca 2015

Bronzery, Onyx

Za jakiś czas idę na wesele, pomyślałam, że mogłabym spędzić troszkę czasu na solarium, aby kolor lepiej odbijał od sukienki. Ogólnie jestem fanką opalenizny, ale wolę słoneczko. Teraz niestety nie mam wyjścia. Z pomocą przyszły mi bronzery firmy Onyx. Łącznie dostałam ich 8, po dwa z każdego rodzaju. 


Początek zaczęłam od Milk Chocolate Delight - bronzera naturalnego. Świetny produkt o bardzo ładnym zapachu. Dodatkowo, zawiera melaninę roślinną, dzięki czemu opalenizna ma naturalny kolor. Saszetka kosztuje 11zł i wystarczy na dwa razy KLIK


Kolejny w ruch poszedł Bronzer nr 5 z Kwasem Hialuronowym. Ma za zadanie regenerować uszkodzenia skóry oraz pozostawić ją nawilżoną. Koszt to 10,50zł KLIK.  


Następny to Orlando - przyśpieszacz brązujący. Wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej, ułatwia walkę z cellulitem. Zapłacimy za niego 11,50zł KLIK.  



Produkty te są bardzo podobne. Różni je tylko zapach, który niweluję brzydki odór opalenizny. Nie powodują żadnego pieczenia, zaczerwienienia czy też wysypki. Nadają świetny, delikatny kolor, który pogłębia się przy każdym użyciu. Dzieje się to zdecydowanie szybciej niż bez używania czegokolwiek. Jest w tym wielki plus, ponieważ możemy uszczuplić swoje "sesje".  



Kolor utrzymuje się rewelacyjnie. Na pewno nie zmyjemy go pod ciepłą wodą. Zachowuje się tak, jak po całym seansie nad morzem. Jeśli komuś zależy na szybkiej, równomiernej opaleniźnie, bez typowego raczka - polecam jak najbardziej! Będziecie naprawdę zadowolone z tych wspomagaczy. Posiadam jeszcze jeden produkt, na który poświęcę następną notkę. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Bo ma moc! Ale jeśli jesteście ciekawe o jaką moc chodzi, zapraszam następnym razem :)

Produkty możecie również znaleźć w tubkach o pojemności 150-200ml w cenie ok. 80-90zł.


Produkty otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!