wtorek, 29 września 2015

Uniwersalny krem pielęgnacyjny, Arual

Gdy wzięłam go do ręki jakiś czas po spotkaniu, zastanawiałam się do czego on tak w ogóle jest. Mój angielski nie jest za wspaniały, jednak widziałam, że ma mnóstwo zaleceń.. Oczywiście otrzymałyśmy kartkę z polskim opisem, ale ciężko trzymać mi wszystkie takie dodatki w domu. Na szczęście doszłam do tego, jak to wygląda.  


Produkt jest prawdopodobnie na wszystko.. Trądzik, nawilżenie skóry, opryszczka, wysypki, podrażnienia, jest dobry również na odparzenia dla dzieci czy też idealny jako baza pod makijaż. Pomyślałam sobie "aha, krem na wszystko.. czyli tak naprawdę krem na nic..". Jednak zaczęłam działać. Sprawdzałam go na piętach, łokciach, kolanach - bardzo fajna sprawa, świetnie zmiękczał naskórek. Lepiej niż niejeden krem do tego przeznaczony.



Oczywiście nie obeszłoby się bez nałożenia na twarz. Wyprysków niestety nie zlikwidował, na co liczyłam, jednak po mojej kuracji "wysuszającej", bardzo fajnie nawilżył cerę. W końcu pozbyłam się moich suchych skórek. Pod makijażem na szczęście nie roluje się, przez co mogę spokojnie nakładać go rano i na wieczór. Na resztę właściwości nie sprawdzałam, ponieważ nie borykam się z nimi.


Nie mniej jednak, muszę powiedzieć, że krem jest bardzo przydatny, ponieważ może pomóc - a na pewno nie zaszkodzi. Jak same widzicie - wygląda troszkę jak maść. Jego żółtawy kolor, również taką opcję nad podpowiada. Ma świetny zapach - słodkawy, przyjemny dla mojego nosa. Krem jest bardzo wydajny. Szybko się wchłania. Wystarczy nam naprawdę na spory czas.


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:

ARUAL

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

środa, 23 września 2015

Elastyczne filcowe plastry ochronne, SheFoot

Odciski to mój odwieczny problem. Nie wiem czy ja aż tak źle dobieram sobie buty, czy one po prostu lubią się u mnie pojawiać. Kiedyś zdarzały się tylko przy wysokich szpilkach, teraz coraz częściej powodują je baleriny. Ciężko mi je zlikwidować, bo w obuwiu niestety muszę chodzić. Przeważnie przyklejam plaster, który jak pewnie wiecie, jest tak słaby, że bardzo szybko się odkleja. A nie raz ból jest tak silny, że i nawet on nic nie daje. 

 

Z pomocą przyszły mi plastry na odciski. Filcowe plastry. Nie wiedziałam, że coś takiego jest. Nie dość, że chronią, to i pomagają w szybszym gojeniu. W opakowaniu znajdziemy krążek i plaster. Możemy je użyć razem lub oddzielnie. Ten pierwszy, ma w składzie kwas salicylowy, który zmiękcza odcisk. Drugie świetnie chronią przed otarciami.


Naprawdę rewelacyjna sprawa. Gdybym wcześniej o nich wiedziała, to moje wakacje nie byłyby tak "bolesne". Za 9,90zł KLIK otrzymujemy 9 sztuk plastrów i 15 sztuk krążków z kwasem salicylowym, które umilają nam nasze wędrówki. Myślę, że każda z nas powinna znaleźć w swojej torebce taką paczuszkę, ponieważ przyznajmy szczerze, zwykłe plastry nie pomogą nam w ogóle. 


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 21 września 2015

Żel do higieny intymnej, Eveline

Żele do higieny intymnej firmy Eveline goszczą u mnie już długo czas. Miałam do testowania różne, ale muszę powiedzieć, że te produkty zadowalają mnie najbardziej. Opakowanie jest mega pojemne i wystarcza naprawdę na długo. Nie potrzeba wielkiej ilości, aby uzyskać pianę.  





Pompka dobrze działa i się nie zacina. W żadnej butelce jeszcze nigdy mi się to nie stało. Niektóre żele były tak wodnite, że musiałam nakładać je kilka razy. Ten jest w miarę gęsty, przez co nie przepływa przez palce.  



Dobrze oczyszcza i ma za zadanie przywrócić nam właściwe pH. Myślę, że to czyni, ponieważ ani razu nie zdarzyła mi się żadna infekcja, co kiedyś było moim częstym problemem. Takie kosmetyki to temat delikatny i intymny, ale mogę go Wam jak najbardziej polecić. Cena to 12,59zł KLIK


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

sobota, 19 września 2015

Odświeżacz powietrza z dekoracyjnymi ozdobami, Pachnąca Szafa

Kiedyś spotkać u mnie w pokoju odświeżacz powietrza, graniczyło z cudem. Nigdy nie przywiązywałam uwagi do tego typu spraw. Aż do pewnego razu, gdy bodajże tej samej firmy, były bardzo tanie w Biedronce. Od razu zaopatrzyłam się w kilka i wystawiałam w moim pokoju. Ten, który otrzymałyśmy, nie dość, że ma zapach, to i wygląd! 




Naprawdę świetnie dekoruje pomieszczenie. Taki mały, niepozorny gadżet, a jak dużo może zmienić. Zapach - to mandarynka z bazylią. Rewelacyjny, słodki.. taki, jaki lubię! Aromat rozprzestrzenia się intensywnie po całym pokoju. Przez cały okres "przebywania" odświeżacza, pachnie u mnie dosyć mocno! 



Niestety, dosyć szybko go ubywa. Utrzymał się ok. 2 tygodnie i uważam, że to za krótko, tym bardziej, że jego cena to 15,99zł KLIK. Jednak jeśli ktoś lubi takie dodatki i cena nie jest mu straszna - rzecz jak najbardziej świetna. Ja stawiam na tańsze odpowiedniki, które również mnie zadowalają.


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 14 września 2015

Lakiery do paznokci firmy Arual i Essence

Pierwszy lakier, który nałożyłam, to produkt firmy Arual. Dla mnie totalnie nieznana. Nie miałam nigdy z nią do czynienia. Oprócz lakierów, mają również kremy, o którym napiszę w innym poście.
Pojemność kosmetyku to 11ml. Konsystencja w sam raz - nie spływa sama z paznokcia oraz bardzo dobrze się nakłada. Lakier ma rewelacyjny kolor. Na zdjęciu tego nie widać - wygląda bardziej na niebieski. Jednak na żywo prezentuje się jak niebieski połączony z fioletem.  




Świetnie odbija, szczególnie przy opaleniźnie. Niestety, ale dwie warstwy nie kryją w rewelacyjnym stopniu. Widać niestety prześwity. Dopiero trzecia warstwa może zapewnić nam satysfakcję. Dużym plusem jest to, że szybko się nie ściera i długo się utrzymuje. Ciężko jest znaleźć produkty tej firmy, jednak koszt to ok. 16zł


Drugim lakierem, który nałożyłam na poprzednika, to Essence, produkt holograficzny. Z początku myślałam, że nie będzie potrzeba żadnej warstwy koloru pod niego, jednak niestety to był mus. 



Sprawdziłam go na dwóch lakierach i spisuje się rewelacyjnie. Paznokcie wyglądają szałowo. Świetnie połyskują. Dodatkowo, produkt przedłuża żywotność poprzednika. Rewelacyjny dodatek do każdego, zwykłego lakieru! Cena takiego produktu to 9zł.




Produkty do testów dostałam dzięki:


                                 Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!                                           

sobota, 12 września 2015

Post makijażowy

Do makijażu ręki nigdy nie miałam. Odkąd pamiętam, maluję się tak samo. Gdybym miała dopasować do kogoś - raczej nigdy bym tego nie zrobiła. Wpadłam jednak na pomysł takiego postu z racji tego, iż znalazło się sporo kolorówki, którą muszę zrecenzować, a która zajęłaby kolejny tydzień bądź więcej. Wiem, że firmy liczą na posty, tak więc mam nadzieję, że nie obrażą się za to, że ujęłam wszystko w jednym!


Na samym początku oczywiście to, co najważniejsze - krem, baza i podkład - jednak niezwiązane z dzisiejszą notką.

Później przyszedł czas na puder - wiem, że zasadniczo używa się go przy końcu makijażu, jednak ja zastosowałam z samego początku, abyście widziały różnicę na buzi. 

Używałam tutaj produktu Virtual o numerze 705 - opalony. Udało mi się z tym kosmetykiem, ponieważ na wakacjach dosyć troszkę się przybrązowiłam. Podkłady, które zawsze były dla mnie mega ciemne, okazały się teraz jasne. Gdy już coś wykombinowałam - świeciłam się ostro, a nie miałam pudru. Ten mi przyszedł z pomocą. W swoim wnętrzu posiada puder, a pod spodem - lusterko z gąbeczką. Bardzo poręczna rzecz, w momencie, gdy chcemy poprawić nasz makijaż, a nie mamy takiej możliwości. Fajnie matowi cerę i nadaje kolor, ale niestety nie utrzymuje się zbyt długo. Skóra szybko zaczyna się świecić, przez co muszę mieć go pod ręką cały czas. Cena to 14,49zł KLIK ( ciut inne opakowanie )







Kolejny krok to eyeliner firmy Lambre. Odkąd zaczęłam robić kredki pisakiem, nie wyobrażam sobie powrotu do innego tego typu kosmetyku. Nie każdy jednak mi podchodzi - w zależności czy można nim dobrze operować. Ten jest wyśmienity - robi i cieniutkie kreski, i grube - takie, jak kto lubi. Praktycznie w ogóle nie zmazuje się z powieki. Nie ma żadnego problemu ze zmyciem. Na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę! Cena to 25zł KLIK








Następnie użyłam tuszu Erato, firmy Muse Cosmetics. Z początku nie byłam z niego w ogóle zadowolona. Po wyciągnięciu szczoteczki był taki .. suchy. Jakby przy końcu swojej żywotności. Na rzęsach też dawał tak delikatny efekt, że praktycznie niewyczuwalny. Jednak nie dawała mi spokoju cena produktu, bo za 8ml zapłacimy 98zł ( ja mam tester 3ml ). Podeszłam jeszcze raz do niej i się zakochałam.. Tak naprawdę daje delikatny efekt, jednak przy dwóch warstwach rzęsy są po prostu boskie.. Nie dość, że wyglądają jak doczepiane, to dodatkowo szczoteczka rewelacyjnie rozdziela każdą rzęsę i nie muszę używać grzebyczka. Na oczach utrzymuje się cały dzień, nie osypuje się. Ze zmywaniem również nie ma żadnego problemu! Jestem mega zadowolona z tego produktu, a pamiętajcie, że na punkcie rzęs mam fioła! KLIK
Z tego co widzę produkt posiada 3 szczoteczki. Dodatkowo, po 15 dniach, można zauważyć przyśpieszenie wzrostu rzęs. Ma jeszcze inne wymienione działania - zobaczcie same, klikając w link :)





Ostatnim krokiem są usta. Użyłam nawilżającej pomadki w kredce, numer 03, firmy Joko. Od jakiegoś czasu polubiłam takie kolory, a więc ten kosmetyk to strzał w 10! Rewelacyjnie nakłada się na usta - tak delikatnie, miękko. Nie brudzi przy "wyjechaniu", choć i to graniczy z cudem. Świetnie pielęgnuje i nawilża usta, nadając im przy tym świetny wygląd. Już nie muszę martwić się tym, żeby pielęgnować usta zwykłą szminką. Wiadomo - aby nie odstawały żadne skórki. Tutaj mam produkt 2 w 1. Nawilżenie + kolor. Ma fajny, niedrażniący smak i zapach. Mam już jedną pomadkę tej firmy, jednak o innym odcieniu i jestem bardzo zadowolona. Noszę ją zawsze ze sobą. Koszt to 13zł KLIK






I na koniec - efekt mojego makijażu, zasponsorowanego dzięki spotkaniu blogerek w Rybniku!




Serdecznie dziękuję sponsorom za możliwość przetestowania ich świetnych produktów :)

czwartek, 10 września 2015

Deska do prasowania Air Board M Solid Plus NF, Leifheit

Na naszym ostatnim spotkaniu otrzymałyśmy.. deskę do prasowania! Niby troszkę śmieszne, ale gdyby się głębiej przyjrzeć - potrzebne każdej kobiecie. U mnie w domu od zawsze stały najzwyklejsze deski. Nie miały żadnych ułatwień, żadnych pomocy. Dodatkowo, zdarzało się, że materiał z końcówki, pruł się, ale moja mama na nowo go szyła. Taka oszczędność!



W końcu w naszym pokoju stoi porządny sprzęt.. Nie dość, że wygląda naprawdę pięknie, to i cudnie się na niej prasuje. Akurat ta czynność w domu, to moja broszka, także mogę swoje dwa grosze dodać. Pierwsza sprawa jest taka, że zawsze na końcówki naciągam bluzki czy swetry. W mojej dawnej desce, materiał się podwijał, przez co musiałam kilkukrotnie prostować go, aby na ubraniu nie było zagięć. Tutaj nie ma takiego problemu. Dodatkowo, produkt posiada ściągać, dzięki czemu wszystko jest na swoim miejscu. Jedynym minusem jest fakt, na który zwróciła moja mama uwagę. Produkt jest na tyle duży, że prasowanie i naciągnięcie małych ubranek - typowych dla dzieci, jest już większym problemem. Przydałoby się, aby końcówka była ciut węższa.



Jednak, tak jak pisałam, do zwykłych bluzek nadaje się wyśmienicie. Ma również regulację wysokości, co również jest bardzo przydatne. Działa to bez większego problemu. Produkt jest mega leciutki i przyjemnie przenosi się go z jednego pokoju do drugiego. Ja mam manię patrzenia na TV podczas prasowania, przez co muszę przenieść deskę do innego pokoju. Zawsze się z tym męczyłam, ponieważ do najlżejszych nie należała. Tu nie ma z tym problemu. Fajne i nowe jest dla mnie to, że posiada również gniazdko do kabla, czego jeszcze nigdy nie widziałam. Jest to bardzo komfortowe. 
 



Podstawka również ułatwia nam zadanie. Nieraz prasuje koszule nocne lub serwety/firany, które zajmują całą długość. Zawsze miałam problem z postawieniem żelazka. Musiałam ustawiać deskę koło szafki, aby móc je odłożyć. Tutaj sprawa jest rozwiązana - odkładam je na dodatkową podstawkę. Produkt posiada również powierzchnię Termo-Reflect, która odbija parę wodą i przyśpiesza prasowanie o 33%. Myślę, że coś w tym jest, ponieważ ubrania nie muszę "przejeżdżać" tyle razy żelazkiem. Deska naprawdę godna uwagi! Powinna znaleźć się w każdym domu. Wydatek 258zł KLIK to wydatek jednorazowy. Na pewno posłuży nam lata, przy czym ma aż 5 lat gwarancji. Zafundujmy sobie komfortowe prasowanie!


Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerek dzięki:

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!